Przy drugim sezonie opadła mi szczęka. Waller-Bridge od początku łamała czwartą ścianę, ale w sezonie drugim zabieg ten przybiera formę tak nowatorską i zaskakującą, że oglądając wybałuszyłam oczy z zachwytu, a w głowie buzowało pytanie "Co się właśnie stało?". Myślę, że nie tylko u mnie. Nie spotkałam się jeszcze z tym, by burzenie czwartej ściany działało na zasadzie sprzężenia zwrotnego, trafiając z powrotem w środek sceny i zmieniając bieg fabuły. Wow, po prostu wow.
Po finale drugiego sezonu mam ochotę zwinąć się w kłębek i zapomnieć o świecie.
Dokładnie, mam to samo. Jak kończy się jakiś dobry serial to myślę sobie "no szkoda" ale przy Fleabag jest to kompletnie coś innego. Dziwna wewnętrzna pustka, że coś się skończyło,a jednak z drugiej strony czuję satysfakcję po finale. Wszystkie odcinki utrzymały bardzo wysoki poziom humoru, dojrzałości i szczerości emocjonalnej. Jest to naprawdę wybitny serial pod wieloma względami chociażby takim jak go zakończyli. Od tak jak to czasem bywa w prawdziwym życiu.
Ten serial normalnie mnie zabił. Pierwszy sezon był rewelacyjny, ale drugi... po prostu mnie zmiażdżył.
Ten serial jest wyjatkowy. Udalo mi sie kupic scenopis obu sezonos z autografem Phoebe ❤️
Ja uwielbiałem te momenty kiedy ksiądz zauważał to łamanie czwartej ściany. Genialne!
Czwarty odcinek drugiego sezonu rozbił mnie na kawałeczki. Podobne odczucia miałam oglądając Another Life, jednak Fleabag jeszcze szerzej otwiera człowiekowi oczy na siebie i innych.
Podpisuję się obiema ręcami. Co więcej, ogólnie nie lubię seriali. Ten mnie normalnie rozwalił. C.U.D.O.