Jest niepowtarzalny, nie do podrobienia. Nie boi się. Pracuje nad sobą - widać postęp w grze. To dla
takich ludzi chodzi się na filmy, na które się czeka miesiącami.
zgadzam się, ale Dicaprio też powinien dostać Oscara. tak samo dziwię się czemu Al Pacino ma tylko jednego Oscara. Przecież to legenda! Oscary już nic nie znaczą.
O nie, to nie do tego wątku! przepraszam. Ale też się zgadzam:) Dobrze, że wrócił do grania, bo wtedy jak niby rzucił aktorstwo to myślałam, że na serio i byłam trochę załamana, że już więcej go nie zobaczę na dużym ekranie.
Staż nic nie znaczy oprócz nagród za całokształt.
Trzeba być w danym wycinku czasu (roku) lepszym niż konkurencja.
Stąd ważniejsze historycznie Oskary (w latach bogatych filmowo) i te zapomniane, z lat gdy było cienko.
Dobrze ujęte i równiez się pod tym podpisuję. Na palcach jednej ręki można policzyć aktorów z takim talentem jak Phoenix.
Zgadzam się. Chociaż DiCaprio szczerze nie cierpię. No ma gość talent, ale patrzeć na niego nie mogę :(
Co do Phoenixa, uwielbiam go. Ma niesamowity talent, w Osadzie zagrał dla mnie genialnie. A Kommodusa szczerze nienawidzę do dziś :)
A ja szczerze lubię do dziś. Był tam najlepszy, jak zawsze, już wtedy wyróżniał się wyjątkowym talentem. Polubiłam jego bohatera i samego aktora.
Lubię filmy - kiedy przestaję konstatować, że oglądam produkt. Sharon Stone w "Kasynie" mnie zrobiła tak, że szukałem kobiety do zabicia. A do tej trójeczki dopisałbym księcia aktorstwa - Daniel Day-Lewis, to, co wykreował w "Aż poleje się krew" spowodowało że się prawie rozwiodłem. :) Ogldałem to w kółko.
Niestety muszę nadrobić zaległości jeśli chodzi o filmy z tym aktorem. Na pewno widziałam "Gangi Nowego Jorku", gdzie grał obok Leonarda DiCaprio. Film co prawda przynudzał, ale wytrwałam tylko dzięki rolom tych dwóch aktorów.