Niesamowita historia. Zastanawia mnie tylko, ile dobrych ludzi, ludzi ktorzy maja pasje i moga zrobic cos dobrego w zyciu zostaje zakladnikami wojny. Nie mowie o imigantach ale o zwyklych ludziach zyjacych gdzies tam na sawannie, ktorych normalne szczesliwe w ich wydaniu zycie zostaje brutalnie przerwane przez fanatykow.
Nastapna sprawa, ilu z nas potrafiloby zrobic taki gest jaki zrobil Mamere czy nawet jego brat ktory ich uratowal. Potrafimy brac ale czy naprawde potrafimy cos dac tak wartosciowego jak swoje zycie.