Doskonaly przyklad jak mozna zamknac historie w dialogach bez szczegolnej oprawy i wyjsc z tego obronna reka. No ale to Branagh przeciez. Ktos tu nawet porownal ten film do sztuki teatralnej. No coz - az tak daleko bym sie nie posunal, w koncu to inna kamera, montaz i narracja ale rozumiem chyba o co chodzi.
Film zostawia takie sympatyczne uczucie uczestniczenia w wydarzeniach, ktore utrzymuje sie jeszcze jakis czas po obejrzeniu. A dzieje sie w filmie sporo :) I choc nic tutaj nie jest odkrywcze i przelomowe to jednak oglada sie to o wiele lepiej niz niejedna ambitna produkcje. Film jest swietnie obsadzony dlatego, jak zauwazylem, nikt nie pokusil sie o wskazanie ulubionego bohatera - zwyczajnie wszyscy byli swietni. Widac, ze poprowadzeni swietna reka. Role zony Branagha zagrala sama scenarzystka.
Bardzo ladnie zbalansowano akcenty komediowe i dramatyczne. W podsumowaniu mamy ciepla, inteligentna, niczego nie udajaca komedie, ktora jednak potrafi zmusic do refleksji. Zakonczenie odrobinke, ale to naprawde ciutke kuleje, ale rozumiem, ze takie to byly czasy i pewne watki byly niemalze obowiazkowe,szczegolnie jak sie ma pania Thompson w obsadzie (kto widzial ten wie o co chodzi).
Ja uwazam, ze film jest warty zobaczenia, malo tego - goraco polecam :)
I te teksty: "Musisz cos z soba zrobic. Jestes piekna kobieta, ale przy tobie Matka Teresa wyglada jak dziwka"... no prosze was :) Jesli lubicie inteligentniejszy humor to ten film polubicie na pewno.