Po recenzji spodziewałam się raczej patologii typu bicie Marie i dzieci przez Samira, posunęłam się nawet do molestowania Lucie, a Ahmed to taki niby rycerz na białym koniu... ale nie, a tu taka niespodzianka, i bardzo dobrze. Może Ahmed i jest rycerzem ale bardziej katalizatorem. Postaci są jednocześnie i trochę dobre, i trochę zakłamane, i zagubione. Tam każdy naznaczony jest swoimi ale i cudzymi wyborami. Film bardzo dobry, od słowa do słowa, powoli dochodzimy do sedna... I niby koniec , ale ostatnia scena zmusza do zastanowienia co dalej? Jakie teraz wybory?
W 100% zgadzam się z Twoją oceną i podsumowaniem... Ten reżyser chyba (na pewno) słynie z takiej "plątaniny" zdarzeń, w której widz musi trochę podumać... 8/10
"powoli dochodzimy do sedna... ostatnia scena zmusza do zastanowienia co dalej? Jakie teraz wybory? " Czyli rozumiemy może nieco więcej, ale do sedna to wg. mnie nadal daleko, i tego mi trochę brak. Tu nie ma "tak za tak nie za nie, bez światłocienia", Norwid nie byłby usatysfakcjonowany, a wielkim poetą wszak był. A film z lekka nudnawy, acz dobry.