Dziwny jest to film. Ogólnie polecam najpierw zaznajomić się z historią i obejrzeć jakiś dokument o tych wydarzeniach. Psioczy się tutaj na polski tytuł LeMans 66 ale mniej adekwatny jest Ford vs Ferrari. Gdyby to film skupił się na samej rywalizacji marek/firm to myślę że każdy nieamerykanski widz byłby sercem z włoską stajnią.Ferrari reprezentowalo zawsze to co jest najpiękniejsze w motoryzacji i wyścigach. W końcu mieli silniki o 3 lityry mniejsze i też ułamek promili amerykańskiego budżetu. A ich maszyny były najbardziej zaawansowane w tamtych czasach. Więcej czasu tym filmie poświęca się konfliktów oddziału wyścigowego Forda z jego zarządem w kropo.
Deamon nie pasował mi od początku do tej roli i zdania nie zmieniłem. Odgrywał rolę lidera raczej w stylu przedsiębiorcy w WeBought ZOO. Twórcy starali na siłę dać mu jak najwięcej czasu wymyślają mu jakiej glupotki podczas pobytu w pit stopie na przykład żeby nie został przycmionyprzez Bale'a. Nie udało się. :)
Głupią pomyłkę amerykańskiej stajni próbowano zamaskowac sabotazem w zarządzie, którego wydział PR i reklamy robi tu za głównego złego a nie Enzo z ekipą, który notabene dostaje parę dobrych tekstów i należne honoru.
Film dobry, jak nawet bardzo dobry ale rozdarty między robieniem laurki a oskarzaniem Forda. Film powinien się nazywać Miles '66