Trzeba przebrnąć przez czarno-biały początek filmu, bo coś jest nie tak. Potem albo wciągnie albo ciekawości zabraknie.
I tak i nie. Myślę, ze kwestia cierpliwości lub jej braku. Jesteśmy od dekad przyzwyczajeni do koloru w kinie i właśnie to może powodować ten przedłużający się dyskomfort w trakcie ogladania. Po drugie - Chiny są wyjątkowo piękne, szczególnie wioski i dlatego żal je oglądać w czerni i bieli, to fakt. Więc może nie tyle trzeba przebrnąć, co zaakceptować i skoncentrować się na samym przekazie. To chyba celowy zabieg, ten fragment jest o pogrzebie, a tamten kolorowy - o miłości