Równie dobrze ten film mógłby nazywać się "De Funes i dziewczynki". Jak ktoś liczy na salwy śmiechu co dwie minuty to się zawiedzie. W zasadzie można go polecić fanom talentu De Funes, koneserom kobiecego piękna i miłośnikom Francji i Włoch przełomu lat 60. i 70. Trochę muzyki, tańca i mimiki głównego bohatera i tyle. Fabuła nie jest specjalnie odkrywcza. Ale spokojnie da się ten film obejrzeć do końca. Szczególnie kiedy za oknem pada deszcz.
P.S Najlepsza scenka to zestrojenie płaczu dziecka z tłumaczeniami Evansa i bratanka przed włoskimi policjantami.