Twórcy Ściganych nie unikną porównań, a wręcz zapożyczeń z genialnego Crash (u nas jako Miasto gniewu). Duch Paula Haggisa unosi się praktycznie nad każdą sceną. Jednak by przeskoczyć oryginał zabrakło jeszcze kilku blyskotliwych detali scenariusza, lepszego aktorstwa (niektore watki mocno w tej materii kuleja, mnie np nie przekonał Ray Liotta) i ciekawszego splecenie pokazanych watkow. W tej dziedzinie Crash nadal dzierzy przyslowiowa palme pierwszenstwa. Co nie zmienia faktu, że dla fanow tego rodzaju kina i pokazywania Ameryki w nieco innym niz zazwyczaj swietle to bardzo dobry film. Osobiscie polecam.
Niewiele się pomyliłeś. Pierwszym filmem o tego typu strukturze był "Kanchenjunga" Satyajita Ray'a. Później był Federico Felliniego z "Amarcord" i wspomniany Robert Altman ;)
"Miasta gniewu" jeszcze nie widziałem, ale już trafiło na moją listę :) "Ściganym" rzeczywiście czegoś brakuje. Moim zdaniem przydałby się jakiś lepszy reżyser z ręką do aktorów i większym wyczuciem niektórych scen. Czasami aż się prosiło, aby dać aktorom się wykazać. Szkoda, bo temat ciekawy, kilka świetnych wątków, niebanalnych postaci, ale i tak się miło oglądało.